Żarówka osmowa wykorzystywała stop osmu w żarniku, była trwalsza, niż węglowa.
Wiem tylko o historycznych zastosowaniach. Oto dwa linki, gdzie występuje:
[1 - strona 3],
[2].
Z tego drugiego dokumentu (Przegląd techniczny, datowany na 1902r) pochodzi poniższy, dość ciekawy cytat (oryginalna przedwojenna ortografia):
W warunkach dzisiejszych żarówka osmowa może znaleźć szersze zastosowanie jedynie do oświetlania powozów kolejowych, gdzie z natury rzeczy muszą być stosowane napięcia nizkie, i gdzie z drugiej strony wysoka wydajność, zmniejszając ciężar i wymiary bateryi akumulatorów, jest okolicznością rozstrzygającą.
Niebezpieczniejszym współzawodnikiem żarówki węglowej będzie prawdopodobnie lampa Crawford-Voolker'a, której
nić składa się z węglika tytanu (carbure de titanium) lub uranu. Wydajność jej jest znacznie mniejszą od wydajności
lampy osmowej, gdyż na jedną świecę wychodzi 2,5 wata w początku palenia się, 2,5 po 500 godzinach i 3,3 po 1000 godzinach. Jednakże lampa, ta stanowi znaczny postęp względem zwykłej żarówki węglowej, gdyż zużywa o jakie 30% mniej energii od tej ostatniej. Cenną zaletą żarówek Voelker'a jest ta okoliczność, że dają się one stosować do wysokich napięć; podobno już dotychczas zbudowane zostały lampy aż do 500 woltów.
Żarówki osmowe i tytanowe nie ukazały się dotychczas na rynku, ma to jednak nastąpić w najbliższym czasie.
Na zupełnie nowym i bardzo obiecującym pomyśle opartą jest lampa Cooper-IIewitfa, która wszakże nie wyszła dotychczas, o ile sądzić można, poza okres prób laboratoryjnych.
Ciałem promieniującęm jest tu gaz, mianowicie para rtęci, rozżarzona pod działaniem prądu. Egzemplarz, okazany
na posiedzeniu Electrical-Hociety w New-Yorku, świecił przy 115 woltach i zużywał 2,8 ampera, dając 700 świec,
t. j . zużywał wszystkiego 0,46 wata na świecę. Światło miało być nader przyjemne. Lampy Hewitfa są podobno prawie
niezniszczalne, co zresztą jest dość prawdopodobne, ze względu na ich szczególną zasadę.
Koniec cytatu.
Lubię dobre światło.