przez andrzejlisek » 28 grudnia 2010, 23:52
Jakiś czas temu halopak pękł w jednym miejscu w niejasnych okolicznościach, ale pęknięcie nie uniemożliwiło eksploatacji (czyli obudowa trzymała się kupy mimo to). Dzisiaj kupiłem nowy halopak 500W. Poprzedni to był Apollo, ten, co dzisiaj kupiłem, to jest Zext. Na pierwszy rzut oka wyglądają praktycznie identycznie.
Tylko po otwarciu miałem kilka niespodzianek, których nie przewidziałem przy kupnie i zmianie oprawy:
1. Kostka zaciskowa była taka sobie. Były 3 zaciski (dwa przewody do żarówki oraz uziemienie). W jednym zacisku brakowało jednej śrubki. Przełożyłem śrubkę z zacisku do uziemienia, którego i tak nie podłączałem. Ale zauważyłem, że te śrubki sprawiają wrażenie trochę niepewnych, potrzebny był mały śrubokręcik, żeby je dokręcić, a i tak połączenie nie satysfakcjonowało mnie. Wyrzuciłem cały zacisk i zastosowałem zaciski z listwy zaciskowej. Od razu jest inaczej, lepiej.
2. Drugą sprawą była oprawka (uchwyt do żarówki). Końcówki trochę wykrzywione w bok, a śrubki mocujące oprawkę nie były dokręcone i oprawka latała. Oprawkę wyprostowałem kombinerkami, nie było z tym żadnego problemu, a śrubek nie mogłem dokręcić. Jedną dało się, a do drugiej zrobiłem podkładkę dystansową z drutu od zwykłego spinacza biurowego, dwa zwoje wokół śruby załatwiło sprawę.
Czy to jest nagminne, czy akurat mi trafił się pechowy egzemplarz? A drugi raz biegać do sklepu zwracać czy wymieniać oprawę to mi się nie chciało, bo po co, skoro można wszystko samemu poprawić bez najmniejszego problemu?
Po przymocowaniu oprawki i podłączeniu przewodów do niej (przewodu do uziemienia nigdzie nie podłączałem, tylko zaizolowałem odizolowaną końcówkę taśmą izolacyjną) czas na odbłyśnik. Ten odbłyśnik, to pasował tak sobie. Pomyślałem, ze zastosuję odbłyśnik od starej oprawy i okazało się, że lepiej pasował. Na odbłyśniku od starej oprawy był siny nalot (szczególnie na powierzchni znajdującej się nad lampą), który usunąłem przy użyciu spirytusu.
Na jarzniku od rtęciówki również był taki nalot, szczególnie przy elektrodach. Jak nasączyłem chusteczkę spirytusem i przetarłem jarznik w miejscu nalotu, to on znikał, ale po kilku sekundach pojawiał się z powrotem, jak przed próbą wyczyszczenia. Zamontowałem jarznik, podłączyłem lampę i działa doskonale.
Nie wiecie przypadkiem, co to jest i skąd się wziął ten nalot na jarzniku lampy i na odbłyśniku oprawy? Cała eksploatacja od kupna rteciówki i starego halopaka, to najwyżej 10 kilkunastominutowych "sesji" świecenia, zawsze w tej samej pozycji.