Strona 2 z 63

Re: Winda korbowa do opuszczania opraw na przewieszkach

PostNapisane: 31 lipca 2007, 10:42
przez neon44
cieszyn napisał(a):
NEON44: Nie bierz tego dosłownie, przypuszczam, że tak może być.

OK, zmieniłem to zdanie na tryb przypuszczający. To jest forum dla miłośników oświetlenia, nie trzeba brać każdego wyrazu od razu tak dosłownie.

Staszek


Pytam dlatego, że jeśli wiesz to pojadę je sfocić, do Bytomia mam blisko stosunkowo

Re: Winda korbowa do opuszczania opraw na przewieszkach

PostNapisane: 31 lipca 2007, 11:50
przez cieszyn
NEON44: Nie bierz tego dosłownie, przypuszczam, że tak może być.

OK, zmieniłem to zdanie na tryb przypuszczający. To jest forum dla miłośników oświetlenia, nie trzeba brać każdego wyrazu od razu tak dosłownie.

Staszek[/quote]

Pytam dlatego, że jeśli wiesz to pojadę je sfocić, do Bytomia mam blisko stosunkowo[/quote]


NEONIE

Lejesz miód na moje serce! :P
Cieszy mnie (bo jestem z Cieszyna), że planujesz taki wypad!
Sam nie wiem, co mnie napadło. Niedawno dostałem fioła na tle lamp ulicznych, szczególnie tych najstarszych, a także osprzętu - stąd te windki. Może dlatego, że mam sentyment do dawnych czasów, tego spokoju, który wtedy był na pewno większy niż dziś w tym rozpędzonym i gnającym na oślep świecie .....

Zatem czekam cierpliwie (a, fe, nie będę kłamał: czekam niecierpliwie!!! :? ) na efekty Twojej wyprawy.
Rzuć okiem na moje zapiski n/t śladów windek, które nie jest trudno wypatrzyć na budynkach, tylko trzeba trochę czasu i cierpliwości. Montaż windek był z reguły robiony na lewej lub prawej krawędzi budynku, lub za nią, jeśli to było skrzyżowanie
Załączam przykład z Cieszyna

Kopia P7280040.JPG
Kopia P7280040.JPG (213.95 KiB) Przeglądane 5889 razy


Pozdrawiam
Staszek

Re: Winda korbowa do opuszczania opraw na przewieszkach

PostNapisane: 31 lipca 2007, 18:34
przez andrzejlisek
cieszyn napisał(a):
KaszeL napisał(a):W zasadzie szkoda. Taki mechanizm ma oczywiście wady oraz zalety. Ciekawe, czy był jakoś zabezpieczony przed niepowołanym opuszczeniem? :)


Jak już pisałem, na dole bębna tego mechanizmu, była sprężynowa zapadka, o którą zaczepiało się koło zebate szpuli z linką nośną. Z tego wynika, że aby można było opuścić lampę, trzeba było tą zapadkę ręcznie odciągnąć. Nie sądzę, żeby bez kręcenia korbą taka lampa opadała sama, choć pewności nie mam.


Czy przechodzień lub ktokolwiek był w stanie zwolnić zapadkę i opuścić oprawę?

Re: Winda korbowa do opuszczania opraw na przewieszkach

PostNapisane: 31 lipca 2007, 20:50
przez KaszeL
Też się nad tym zastanawiałem, ale na chłopski rozum nie mogło tak być. Pomyśl sobie, że jakiś łepek nagle opuszcza oprawy na całej ulicy. Na pewno było jakieś zabezpieczenie.

Re: Winda korbowa do opuszczania opraw na przewieszkach

PostNapisane: 31 lipca 2007, 20:52
przez neon44
KaszeL napisał(a):Też się nad tym zastanawiałem, ale na chłopski rozum nie mogło tak być. Pomyśl sobie, że jakiś łepek nagle opuszcza oprawy na całej ulicy. Na pewno było jakieś zabezpieczenie.


Tak chyba coś w rodzaju klucza :)

Re: Winda korbowa do opuszczania opraw na przewieszkach

PostNapisane: 1 sierpnia 2007, 13:30
przez cieszyn
Moi drodzy

Nie sądzę, żeby było możliwe ot tak sobie opuszczenie lampy przez zwolnienie blokady.
Dotarłem w Internecie do pewnego materiału, gdzie jest opisana akcja w czasie II wojny. Młodzi chłopcy z ruchu oporu zdobyli skądś korby do opuszczania lamp ulicznych i pod osłoną nocy pospuszczali kilka lamp na jakiejś ulicy. Przymocowali do nich zwinięte polskie flagi, okryte papierem czy czymś tam, z doczepionym do tego czegoś długim sznurkiem. Potem wciągnęli lampy na swoje miejsce.
W południe przez tą ulicęprzebiegło kilku chłopaków i ciągnąc za te sznurki zrywali przykrywki maskujące zwinięte flagi, które rozwijały się w dół. w ten sposób w samym środku hitlerowskiego piekła załopotały na wietrze w jakieś polskie święto biało czerwone flagi.

==================================================================
[wstawka 19 X 2007]
[wreszcie odnalazłem ten adres opisujący akcje dzielnych warszawskich chłopaków:
http://biblioteka.jubilerskie.info/kami ... enie04.htm]
[Cytuję fragment:
Więc o trzeciomajowym świcie Alek ze swoimi zarzucał na przewody tramwajowe chorągiewki przymocowane do sznurka, na którego końcu był kamień. Był to system "zarzucania". System ten być może łatwy dla Polinezyjczyków - bardzo jest trudny dla pozbawionych wprawy warszawiaków. Ileż się młodzi ludzie naklęli i napocili, zanim chorągiewki ich wisiały na drutach! Ale gdy już raz taka chorągiewka zawisła, nie było innego sposobu na jej usunięcie, jak tylko przez sprowadzenie specjalnego wozu tramwajowego lub straży pożarnej. Alek dumny jak paw czyhał z aparatem fotograficznym na te wozy, przyjeżdżające do zdejmowania chorągiewek, a potem promieniejący pokazywał fotografie kolegom. System Rudego był systemem "blokowym". W jaki sposób dostał Rudy klucz do opuszczania ulicznych latarni elektrycznych - było tajemnicą. Dość, że dostał. W znajomym warsztacie dorobił jeszcze kilka takich kluczy, rozdał je swym chłopcom i przy ich pomocy wieczorem przed Trzecim Maja pospuszczano dziesiątki latarń oraz przymocowano do tych latarń zrolowane chorągiewki owinięte dla zamaskowania czarnym papierem. Rolka taka owiązana była nitką, do nitki dosztukowano długi sznurek, który po wciągnięciu latarni ku górze - zwisał na wysokości około 2 metrów nad ziemią. Wystarczyło pociągnąć za ten zwisający sznurek - aby nitka została zerwana i chorągiewka natychmiast rozwijała się w pełni swej biało- czerwonej krasy. Uczyniono to następnego ranka, trzeciomajowego. Tego dnia z najwyższym kolegą swej grupy Małym - Rudy objechał wszystkie swe punkty, aby rozwinąć flagi. ]
[koniec wstawki]
==============================================================================================================

Gdyby sie dało te lampy opuścić bez użycia korby, to by tak na pewno zrobili.
CZemu tak?
Nie wiem, trzeba by rozebrać ten mechanizm. Może była tam przekładnia zębata - i ona blokowała samoczynne opadanie?
Może wszystko było tak wywżone, że samo zwolnienie blokady to za mało, żeby lampa sama opadła w dół?
- Nie wiem, moze kiedyś uda mi się to rozwikłać, mam nadzieję dotrzeć do środka takiego mechanizmu.

PS. porozglądajcie się po swoim mieście, może i u Was te mechanizmy były używane?
Staszek

Re: Winda korbowa do opuszczania opraw na przewieszkach

PostNapisane: 2 sierpnia 2007, 02:06
przez KaszeL
Ja nie pamiętam, żebym je widział za młodu w poznaniu. Teraz chyba raczej już nie ma czego szukać :\

Re: Winda korbowa do opuszczania opraw na przewieszkach

PostNapisane: 2 sierpnia 2007, 08:26
przez cieszyn
KaszeL napisał(a):Ja nie pamiętam, żebym je widział za młodu w poznaniu. Teraz chyba raczej już nie ma czego szukać :\


Ja też tak myślałem, ale jeśli odnajdziemy ślad chociażby jednego mechanizmu, to już wiadomo, że można szukać dalej. Choćby tylko śladów tych miejsc, gdzie kiedyś były.
U mnie w Cieszynie odnalazłem te mechanizmy, a mimo to wydawało mi się, że skoro wiszą jeszcze tylko 2, to więcej już nic nie znajdę.
I co?
Odnalazłem ślady jeszcze innych 16-tu !! mechanizmów
Ale zgadzam się, jeżeli w Poznaniu tych windek nie stosowano, to nie ma czego szukać.

Cały czas liczę na to, że odezwie się ktoś, kto pracował dawniej w - jak to się mówiło - Elektrowni lub ktoś, kogo ojciec lub dziadek tam pracował. Byc może dowiemy się więcej: skąd pochodzą te windki?, kto je produkował?, w jakich latach? jakieś opisy techniczne lub montażowe? Nie wierzę, że już wszelki ślad po nich zaginął. Mówię tu o pamięci ludzkiej, zdjęciach, dokumentacji, wspomnieniach itp.

Staszek

Re: Winda korbowa do opuszczania opraw na przewieszkach

PostNapisane: 2 sierpnia 2007, 14:56
przez KaszeL
Ja myślę, że trzeba by poszukać jakiś starych książek przeznaczonych dla konserwatorów osprzętu oświetleniowego. Jeśli nie tam, to nie wiem gdzie jeszcze mogą być.

Re: Winda korbowa do opuszczania opraw na przewieszkach

PostNapisane: 2 sierpnia 2007, 15:05
przez cieszyn
KaszeL napisał(a):Ja myślę, że trzeba by poszukać jakiś starych książek przeznaczonych dla konserwatorów osprzętu oświetleniowego. Jeśli nie tam, to nie wiem gdzie jeszcze mogą być.


Oj tak. Zamierzam iść też tym tropem. Choć nie będzie łatwo, bo gdzie sie te książki mogły uchować?

Staszek