swietlik napisał(a):Jeśli oprawy były wysoko to konserwator musiał się trochę nakręcić korbką -bęben na którym nawija się linka nie jest zbyt duży.
To może nie jest tak, jak myślisz.
W tym bębnie jest trochę miejsca na stalową linkę, mogło jej tam wejść całkiem sporo metrów.
Wydaje mi się, że serwisowo lampy opuszczano tylko do pewnej wysokości, ale nie aż na chodnik. Opuszczano może tylko tyle, żeby potem z niewielkiej drabiny mieć dostęp do środka lampy.
Nie wiem, czy lampa po opuszczeniu znajdowała się nad chodnikiem, czy nad środkiem jezdni?
To tylko przypuszczenia, ale gdyby okazało się, że prawdą jest, iż już samo zwolnienie blokady bębna powodowało opuszczenie lampy, to taki limit opuszczania byłby marginesem bezpieczeństwa na wypadek, gdyby ktoś niepowołany zdołał opuścić lampę lub gdyby ta zapadka sprężynowa, blokująca mechanizm opuszczania uległa uszkodzeniu i lampa samoczynnie opadła by w dół.
To tylko przypuszczenia, dlatego tak drążę ten temat. Może uda mi się kiedyś rozebrać taki mechanizm i sprawdzić, jak to działało. Wszystkich szczegółów się chyba jednak nigdy nie dowiemy.
Dlatego - jak pisze
Kaszel: "trzeba by poszukać jakiś starych książek przeznaczonych dla konserwatorów osprzętu oświetleniowego"
Na to właśnie liczę, że ktoś z bywalców lub gości tego Forum da jakiś sygnał, że ma taką książkę lub wie, gdzie można jej szukać?
Staszek