Chodzi głównie o dwie rzeczy - elektroniczny układ zapłonowy monitoruje parametry pracy lampy i w miarę jej zużycia wie, kiedy odłączyć zasilanie i zasygnalizować zużycie lampy.
Druga sprawa to zapłon. Nowoczesne lampy mają bardzo wyśrubowane parametry temperatury i prężności par w jarzniku, właśnie dlatego charakteryzują się tak dobrą jakością światła i skutecznością (100 lm/W to standard w nowych konstrukcjach). W taki ostrych warunkach producent skonstruował jarznik tak, by układ elektroniczny mógł go popędzić większym prądem o wyższej częstotliwości, by zapłon był szybszy - kilkukilohercowa paczka impulsów sprawia, że nie występuje dejonizacja i zapłon przebiega łatwiej. W tradycyjnym układzie zapłonowym są to pojedyncze szpile po 4 kV każda.
Lampy CDM-T i CDM-TC Elite bez problemu pracują na elektromagnetycznych statecznikach - problem polega na tym, że gdy lampa ta jest u końca swojego życia, może strzelić. A tego nie chce żaden producent, choć lojalnie pisze o tym zjawisku w dokumentacji technicznej. Co prawda problem bardziej dotyczy lamp z kwarcowym jarznikiem, gdzie występuje krystalizacja oraz możliwość eksplozji, ale nawet ceramiczny jarznik może się rozszczelnić. Ponadto w układzie elektronicznym występuje lepsza stabilizacja prądu niż w elektromagnetycznym i całość jest odporna na zjawisko prostownicze, które może (choć bardzo rzadko) wystąpić w lampie. Przy elektromagnetyku taka lampa się mocno nagrzewa, do wybuchu jarznika włącznie.
Mam nieco zajechaną lampę HCI-T Shoplight 35W /930 (z grubsza odpowiednik CDM-T Elite 930 35W) i ma ona już dość mocno zaczerniony jarznik. Na układzie elektronicznym raz startuje, raz nie, na elektromagnetyku (FL4000 + stary TUZ) bez problemu za każdym razem. Różnica polega na tym, że elektronik (Vossloh Schwabe) wie z pomiarów parametrów elektrycznych, że lampa jest już mocno zużyta. Elektromagnetyk tego nie wie.
Po przebiciu i zapłonie lampy następuje proces jej rozgrzewania, do osiągnięcia nominalnych parametrów. W tym czasie napięcie na lampie jest niskie, moc stopniowo wzrasta, a układ zapłonowy musi ograniczać prąd płynący przez lampę. Po wzroście ciśnienia, wzrasta napięcie, moc w tym czasie jest już nominalna, gdy parametry się ustabilizują, zadaniem układu jest ich utrzymanie. W układzie elektromagnetycznym przez lampę płynie większy prąd do czasu wzrostu napięcia. Gdy lampa pod koniec swojego życia jest tak traktowana, może strzelić.
Sprawę rezonansu niestety mylisz, bo problem harmonicznych występuje przy budowaniu stateczników elektronicznych, gdyż wysoka częstotliwosć pracy może powodować rezonans mechaniczny z częstotliwością drgań własnych jarznika. Wtedy robi się bum. Z tego powodu stateczniki elektroniczne dla lamp wysokoprężnych pracują na innej częstotliwości niz świetlówkowe, gdzie to samo zjawisko jest praktycznie niemożliwe.
Podpiąłem oscyloskop do lampy pracującej na stateczniku elektromagnetycznym i napięcie na lampie w każdym cyklu sieciowym rośnie do pewnego momentu, potem spada, uzyskując charakterystyczny trapez, a potem szybko opada na końcu cyklu. Po zmianie kierunku przepływu prądu, cykl się powtarza z przeciwnym znakiem.
Lubię dobre światło.