amisiek napisał(a):To trzeba było tak od razu. Na początku wyładowania, zanim się jeszcze ono nie ustabilizuje a już powstało przebicie między elektrodami, lampa może zachowywać się jak prostownik. Wtedy przez statecznik płynie większy prąd, większy nawet niż przy zwarciu lampy. Czas ten to zaledwie kilkanaście do dwudziestu kilku okresów, niełatwo zmierzyć szczytowy prąd zwykłym cyfrowym miernikiem, chyba, że ma szybki pomiar z opcją peak hold i potrafi zmierzyć zniekształconą sinusoidę (czyli łyka True RMS). Potem już elektrody są na tyle nagrzane a gazy wymieszane, że zjawisko ustępuje i rozpoczyna się proces rozgrzewania jarznika. Ponieważ ciśnienie jest nieduże, napięcie między elektrodami także, zatem w tym czasie prąd jest ograniczany tylko przez indukcyjność statecznika. Na początku pracuje on prawie na zwarciu. Aha i to zjawisko krótkiego intensywnego poboru prądu jest przy MH czy WLSp, przy lampach rtęciowych i sodowych jest to bardzo rzadko obserwowane. Stąd brzęczenie statecznika, który dostaje solidnego kopa podczas startu lampy - przez długi czas od niskiego napięcia i przez krótki od składowej stałej, oba jednoczesnie.
Dzięki z szczegółowe wyjaśnienie,mam nawet miernik,który mierzy wartości szczytowe prądów,będę musiał w wolnej chwili się pobawić